4.00 budzik dzwoni. Nie, to nie sen. Trzeba wstać, w końcu dziś taka fajna wycieczka. Razem z innymi osobami zaprzyjaźnionymi z naszym kołem PTT jedziemy dziś zdobyć Giewont.
Pakujemy się w kilka samochodów i jedziemy. Po ok. godzinie jazd dociaramy na parking w Zakopanem, gdzie zostawiamy nasze autka i kierujemy się w stronę Kuźnic. Pora dość wczesna, ale wiadomo kto rano wstaje….. Nie brakuje górali, którzy chcą zarobić parę dutków.
Krótkie słowo wstępne wygłasza Miłosz i ruszamy w drogę. Idziemy niebieskim szlakiem w stronę Kalatówek. Pochmurno, ale nie pada więc pogoda w sam raz na górską wędrówkę. Humory dopisują, dzieci radośnie biegają (swoją drogą nie wiem skąd mają siły iść, biegać, skakać 😉 ).
Po jakimś czasie dochodzi do Kalatówek, gdzie robimy krótką przerwę na uzupełnienie płynów i jazda dalej. Idziemy dalej w stronę Hali Kondratowej.
Po jakimś czasie wszyscy dochodzimy pod schronisko (nawet maruderzy i zgubione owieczki 😀 ). Nigdzie się nam nie spieszy, więc chwilka odpoczynku. Po kilkunastu minutach ruszamy w stronę naszego dzisiejszego celu niebieskim szlakiem. Powoli mozolnie wspinamy się na przełęcz, z której wszyscy decydujemy się na wejście na szczyt.
Jak się później dowiemy, szczyt, na którym zdarza się dużo śmiercionośnych wypadków.
Jestem pełna podziwu dla dzieciakow, które z pomocą dorosłych wchodzą na szczyt. I myslę w duchu, że skoro one mogą to ja też. 😉
Chwila odpoczynku na szczycie. I ustawiamy się do pamiątkowego zdjęcia, korzystając z uprzejmości innych turystów.
Schodzimy z powrotem na przełecz i część z nas decyduje się na wejście na Kopę Kondracką, część schodzi na Hale.
Zaliczam się do pierwszej grupy. Chce zaliczyć swoje pierwsze 2000m n.p.m.
Człapiemy sobie na szczyt i też po dotarciu robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Mnie spotyka o tyle miły akcent, że wyjazd w Tatry jest parę dni po urodzinach. Zostaje mi odśpiewane „Sto lat” 🙂 i schodzimy do schroniska na Hali Kondratowej, gdzie czeka na nas reszta.
Po dotarciu, odpoczynku i zregenerowaniu sił schodzimy do Kuźnic. Niektórzy jeszcze odwiedzają pustelnie Br. Adama Chmielowskiego.
Łapiemy busa i jedziemy do Zakopanego. Postanawiamy jeszcze podjechać do Ludźmierza. Większość z nas nie była, a skoro jest okazja i większość jest za to czemu nie.
Wracamy, zadowoleni z wycieczki. Zadowoleni z wejścia i bezpiecznego zejścia.
Oby kolejne wycieczki były równie owocne.
Remi